Kolejny triathlonowy rok za nami. Dla mnie był to przede wszystkim sezon pełen niespodziewanych sukcesów. Pod kilkoma względami rekordowy, a w paru miejscach nieco rozczarowujący. Wszystko to w zwartym podsumowaniu roku.
Tradycyjnie na początek rachunek sumienia, czyli co wyszło z realizacji planów, które wypunktowałem w poprzednim podsumowaniu.
-
Zabrać się (wreszcie) za to pływanie – umiarkowanie zaliczone
Początek roku to treningi z trenerem. Końcówka roku to dołączenie do grupy BE3 na basenie. Ale środek roku to totalne odpuszczenie pływania.
-
Zaliczyć fajną wyprawę z cyklu Run&Travel – zaliczone
W październiku wybraliśmy się do Holandii z finałowym akcentem w postaci półmaratonu Oli oraz moim maratonem.
-
Poprawić życiówkę w (pół)maratonie – zaliczone
W półmaratonie się nie udało, bo solo biegłem tylko raz i to treningowo. W maratonie też tylko raz pobiegłem, ale tu plan udało się zrealizować lepiej niż zakładałem.
- Zacząć korzystać z trenażera – zaliczone
Bywają tygodnie, że jest w użyciu 4 razy, czyli więcej niż przyzwoicie. A w połączeniu z Netflixem, którego również odpaliliśmy rok temu, to mariaż idealny 😉
- Wskoczyć na podium w zawodach – zaliczone
I to wielokrotnie 😉
Postanowienia zaliczone na 4+. Oby i w tym roku było podobnie.
Liczby roku 2018:
- 1– kontuzja. W zeszłym roku przydarzyła się podczas maratonu, a tym razem zaraz po nim. Ale wybiła mi z nóg bieganie na miesiąc
- 1 – życiówka. We wspomnianym maratonie. Tylko tyle i aż tyle.
- 2 – debiuty – na dystansie 1/8 IM oraz nietypowym 1/3 IM.
- 7 – kilo – aż tyle kilogramów przybyło mi w szczytowym momencie w porównaniu z zeszłym rokiem.
- 6 – pudeł. Zdecydowanie największa niespodzianka w tej kategorii.
- 24 – starty – 7 w triathlonie, 1 duathlon i 16 biegowych.
- 34 tysiące – polubień zdjęć na Insta w tym roku. Pod tym względem fejsowy profil został w blokach.
- 270 tysięcy – spalonych kcal. Rekord. Aż 70 tysięcy więcej niż rok wcześniej. A mimo to masa daleka od oczekiwań 😉
Pokonane dystanse:
- Bieganie – 1531 km
Niezły wynik i zarazem najlepszy dotychczas. A byłby zapewne jeszcze lepszy, gdyby nie pomaratońska kontuzja, ale wpadła akurat w okres roztrenowania, więc może i tak miało być 😉
- Rower – 2208 km.
Mało. Lepiej niż rok temu, ale to głównie za sprawą fotelika dziecięcego i codziennych dojazdów do żłobka i pracy (poza zimą). Jako pełnowartościowy trening tego liczyć nie można.
- Spinning/trenażer– 62 h
Wiosną i latem nieużywany, ale jesienią i zimą niezastąpiony. - Pływanie – 85 km.
Tu także rekordowo dużo, ale to nadal stanowczo za mało, by dobrze pływać.
NAJ TEGO ROKU
NAJWIĘKSZE ZASKOCZENIE – PUDŁA
W najśmielszych oczekiwaniach nie przypuszczałem, że będzie ich aż tyle, bo aż 6. Już te zeszłoroczne 2 mocno mnie zaskoczyły na plus, a tu taki wynik. Oczywiście, chciałoby się, by były to pudła indywidualne, a nie sztafetowe lub zespołowe, ale na ten poziom już raczej nigdy nie wskoczę. No chyba, że dotrwam do kategorii M70 to może coś się uda czasem powalczyć 😉 Póki co wraz z Olą i przede wszystkim ze Zgrupką Team robimy świetną robotę i okupujemy podia na wielu zawodach 🙂
NAJWIĘKSZE NIEPOWODZENIE – nieudane ataki na 10 km
Co prawda życiówkę na 10 km założyłem sobie dopiero na ten rok, ale startów na dyszkę wyszło całkiem sporo – głównie za sprawą biegów w sztafetach na dystansie ¼ IM. Miałem zatem nadzieję, że siłą rozpędu uda się tu wykręcić najlepszy czas. Ale nie. Trzy razy było blisko – między 20 a 50 sekund więcej od życiówki. Może to przez trasę, może przez wysokie temperatury, może przez starty późną porą, a może po prostu zabrakło dobrego planu pod ten dystans. Paradoksalnie najbliżej byłem podczas Chyżej Dziesiątki biegnąc… z Jasiem w wózku. Tam zrobiłem czas ledwie minutę gorszy od życiówki solo 😊 Ale za to była wygrana w tej specyficznej klasyfikacji i to chyba było cenniejsze 😉
NAJFAJNIEJSZY START – AMSTERDAM MARATON
Tu się najdłużej zastanawiałem, bo w końcu było w czym wybierać, ale wybór ostatecznie pada na bieg, gdzie do pudła było daleko – miejsce 1702 😉 Ale w takich biegach nie o miejsca chodzi, a o przeżycia i życiówki, a ta została poprawiona aż o 9 minut. Cel zrealizowany, świetna wyprawa zaliczona, kolejna stolica odhaczona.
Plany na 2019 rok
Żeby było z czego się rozliczyć za rok o tej porze to postanówmy coś konkretnego:
- Poprawić życiówkę na dystansie 10 km
- Zaliczyć pozaeuropejski trip run&travel
- Podkręcić prędkości na rowerze
- Częściej się rollować i rozciągać
- Zostać Ironmanem
Bam. Powiedziałem to. Mam nadzieję, że uda się zrealizować choć jeden punkt z tej listy i że będzie to punkt ostatni 😉