Najlepszy-recenzja

Do tej pory to „Biblia” Joe Friela była pozycją, która powinna zagościć przynajmniej na półce każdego triathlonisty. Teraz do pozycji równie obowiązkowych, co areo na rowerze, dołącza „Najlepszy” w reżyserii Łukasza Palkowskiego. Tym bardziej, że to polska produkcja o prawdziwym Superpolaku 😉

Ostatni raz w kinie byliśmy… niemal 2 lata temu. W grudniu 2015 na VII cz. Gwiezdnych Wojen. Od kiedy na świecie pojawił się trzeci z nas, ta prosta rozrywka stała się praktycznie poza zasięgiem, a wszelkie seanse przeniosły się do domowego zacisza. Jednak co do „Najlepszego” byliśmy zgodni – na ten film obowiązkowo musimy pójść. Młodego przejęła babcia, a my wymknęliśmy się do pobliskiego kina.

fot. materiały prasowe dystrybutora

O Jerzym Górskim wiedziałem dotychczas skandalicznie mało. Słyszałem o gościu, który wygrał Ironmana, a nawet widziałem go podczas majowego duathlonu w Czempiniu. Poza tym, gdy o filmie zrobiło się głośno, gdzieś mignął mi spoiler, że był przez wiele lat narkomanem. Wiedzy tej przed seansem celowo nie chciałem uzupełniać, by nie psuć sobie widowiska. W końcu tego typu biografie muszą ponaciągać lub poprzekładać fakty, by historia miała więcej smaczków i dała się opowiedzieć w ciągu 2 godzin.

Dlatego też już w pierwszej sekundzie filmu przeżyłem mega zaskoczenie. Legnica 1978 rok. Ulica Matejki. O kurde! Zwycięzca Ironmana pochodzi z tego samego miasta co ja! W Legnicy dzieje się blisko połowa akcji – w  większości w klimacie w stylu Trainspotting, z równie dobrą, a może i lepszą muzyką Doorsów czy Deep Purple. Gdyby się tak przyjrzeć niektórym dzielnicom miasta, to faktycznie – wystarczy usunąć sklepowe szyldy, a audi i ople wymienić na maluchy i polonezy i mamy inscenizację gotową.

fot. materiały prasowe dystrybutora

Narkomański wątek pójścia na same dno i potem mozolnego wygrzebywania się z bagna toczy się właściwie od początku do końca filmu. Górski cały czas wzbudza w nim pozytywne odczucia, nawet gry okrada apteki, a widz cały czas trzyma za niego kciuki, niemal jak podczas zawodów.

Samego triathlonu w filmie jest bardzo niewiele, a warto przy tym zauważyć, że mistrzowski start Górskiego na Hawajach trwał 13 razy dłużej niż sam film 😉 W Najlepszym widzimy w zasadzie dwa triathlonowe starty. W pierwszym jest najgorszy, w drugim… najlepszy.

fot. materiały prasowe dystrybutora

Z jednej strony super, że powstał w końcu świetny film o tej dyscyplinie (innego nawet nie kojarzę). Z drugiej strony mam wrażenie, że masowy widz po seansie może mieć wrażenie, że triathlon to nic specjalnego. Ot wystarczy pobiegać parę kółek w ogródku, wskoczyć na byle jaki rower, a na zawsze pustym basenie szybko nauczymy się pływać kraulem.

Do tego, gdy się już osiągnie mistrzowski poziom, to nie ma znaczenia czy masz do pokonania na zawodach 226 czy 452 km. Decyzję o podwojeniu Ironmana można podjąć w kilka dni przed startem. W tym wypadku warto jedynie zmienić buty na rozmiar większe, bo będą cisnęły w palucha.

fot. materiały prasowe dystrybutora

W Najlepszym przewija się sporo znanych aktorów. Samego Górskiego świetnie zagrał Jakub Gierszał, ale mistrzowską rolę odegrał Arkadiusz Jakubik, za sprawą którego kilka razy można było się solidnie zaśmiać. Podobnie jak z Tomasza Kota – innego legniczanina – którego nie mogło zabraknąć w filmie Palkowskiego 😉

fot. materiały prasowe dystrybutora

Oczywiście w takiej historii nie mogło zabraknąć także wątku romantycznego. Pierwszy zakończył się tragicznie, a drugi obowiązkowym happy endem. Niesamowite jednak było to, że w wojewódzkim mieście, jakim była wówczas Legnica, wystarczał etat jednego lekarza, który ogarniał każdy dyżur na izbie przyjęć, a do tego robił nadgodziny jako lekarz sportowy.

fot. materiały prasowe dystrybutora

Podsumowując

Najlepszy to film, na który warto się wybrać i zdecydowanie nie żałujemy, że to jedyny film w tym roku, który zobaczyliśmy na dużym ekranie. Duże kino o wielkim człowieku, jakim Jerzy Górski niewątpliwie był i jest. Po seansie dobrze jednak zajrzeć przynajmniej do Wikipedii, by przeczytać prawdziwą, jeszcze ciekawszą historię jego życia. A najlepiej ponoć sięgnąć po książkę Łukasza Grassa (także zatytułowaną Najlepszy), ale to jeszcze przed nami.

A jak wasze wrażenia z filmu?