Jeszcze długo zanim zaszłam w ciążę, nasłuchałam się różnych teorii, które miały wspólny mianownik – gdy pojawi się dziecko, to Twoje dotychczasowe życie staje do góry nogami. Wszystko zaczyna się kręcić wokół dziecka i jego potrzeb. I faktycznie coś w tym jest – życie się radykalnie zmienia i priorytetem jest ta mała istotka, nieświadoma jeszcze swojej mocy. Niemniej jednak macierzyństwo nie oznacza samych wyrzeczeń. Nadal możesz realizować swoje hobby czy robić rzeczy, na które wcześniej… nie miałaś czasu 😉
Dlatego przygotowałam listę 12 aktywności, które zmodyfikowałam lub wręcz zaczęłam wykonywać dzięki urlopowi macierzyńskiemu.
-
Książki
Książki w różnej postaci staram się pochłaniać gdzie się da i kiedy się da. Od ponad 6 miesięcy większość czasu z książką spędzam w towarzystwie Jasia przyssanego do cyca. Genialnym rozwiązaniem jest tablet lub czytnik (kindle), które umożliwiają wygodne czytanie podczas karmienia – nawet w środku nocy. Na karmieniu, zwłaszcza na samym początku, spędza się dość dużo czasu, więc warto poświęcić go na dobrą lekturę, zamiast bezproduktywne scrollowania fejsa. Książki zabieram ze sobą obowiązkowo na każdy spacer – jak tylko młody odpływa w wózku, ja rozglądałam się za wygodną ławką lub knajpką.
-
Chodakowska
Należę do tych ludzi, którym zawsze łatwiej się zmobilizować i wyjść na zajęcia sportowe do klubu lub na bieganie, niż zabrać się za ćwiczenia w domu. Jednak ostatnio, z powodów czysto praktycznych, coraz regularniej przychodzi mi spotykać się z Ewką 😉
Ilość osób, która nie ćwiczyła jeszcze z Ewą Chodakowską systematycznie maleje. Teraz zna ją również Jasiu. Przez pierwsze 20 minut przygląda mi się z zaciekawieniem i na ogół ma wówczas niezły ubaw. Potem przestaje sobie zaprzątać głowię pierdołami i wraca do swoich ważniejszych biznesów na macie.
-
Ukulele
Musicie się ze mną zgodzić – brzmienie ukulele jest przeurocze! Gdy przeczytałam, że ujarzmienie tego małego cuda z hawajskim rodowodem nie jest takie ciężkie, pospieszyłam do Artura na naradę, po czym ten stwierdził: „zarówno sam instrument, jak i wizja ciebie na nim grającej jest tak zabawna, że nie będę cię powstrzymywać” – OK! Przekonałeś mnie! 😉
I tak sobie siedzimy od czasu do czasu z Jasiem i bzdręgolimy na bazie tutoriali kilka piosenek. Dla dziecka osłuchanie się z instrumentami jest podobno bardzo przydatne, a i matka ma poczucie że robi coś dla siebie.
-
Słuchanie audiobooków
Niestety jestem typem, któremu spacerowanie dla samego spacerowania nie sprawia aż tak wielkiej przyjemności. Dlatego też staram urozmaicać sobie te chwile za pomocą audiobooków.
-
Nauka języka obcego
Na urlopie macierzyńskim można też podszkolić się w z języków obcych. Osobiście praktykuję świetną opcję z j. niemieckim – ściągam ze strony internetowej codzienne 10 minutowe streszczenia wiadomości. Nie dość że jestem na bieżąco z językiem, to jeszcze wiem co się wydarzyło na świecie.
-
Bieganie
W ramach spacerów testowałam różne wariacje na bieganie. Ponieważ nie mamy jeszcze joggera, czyli wózka biegowego, trzeba było sobie radzić innymi sposobami.Przykładowo, gdy Jaś głęboko zasypiał, odstawiałam wózek w zaciszne miejsce i robiłam biegową rozgrzewkę – lekkie roztruchtanie wokół wózka (aż do zawrotów głowy ;)), a potem konkretny trening siłowy lub wytrzymałościowy – podbiegi oraz interwały. Tym samym udało mi się zaliczać krótkie, acz treściwe bieganie w towarzystwie niczego nieświadomego synka.
-
Knajping
Wreszcie mam czas na zwiedzanie tych wszystkich knajpek, które miałam na liście od dłuższego czasu. Jako matka na urlopie macierzyński mam okazje namiętnie testować coraz liczniejsze oferty lunchowe. Na spacer wychodzimy najczęściej w porze drzemki Jasia, więc w knajpce na ogół śpi, a ja mogę spokojnie zjeść, napić się kawy i poczytać książę. Gdy się obudzi to zwykle trochę się pokokosi i pobawi w wózku. A gdy nastanie wyższy stopień nudy, to ląduje mi na kolanach, skąd egzaminuje otoczenie i podrywa obsługę oraz gości.
-
Gotowanie
Ponieważ bardzo lubię gotować, to nie mogło zabraknąć tego punktu na liście. Gdy młody jest marudny, to ląduje na macie albo bujaczku obok mnie i razem pichcimy. Żeby się nie nudził, to opowiadam mu co robię, daje do powąchania składniki – np. zioła czy owoce. Lubi też poznawać przyrządy kucharskie. Ostatnio np. drewniana łyżka pochłania go bez reszty. Żeby było jeszcze ciekawiej, podczas gotowania śpiewamy i tańczymy. Efektem ubocznym tych zabaw jest danie obiado lub desero-podobne.
-
Pisanie bloga
Pisanie to ewidentnie nie jest moja mocna strona, bo ja z tych bardziej analitycznych 😉 Lekkie pióro ma Artur, a mi klecenie zdań przychodzi nieco trudniej. Za to pomysłów na nowe tematy i nowe artykuły nie brakuje. Staram się korzystać z wolnych chwil i od czasu do czasu skrobnąć choć parę zdań.
-
Puzzle
Gdy nadchodzi taka pora, że już w okolicy godziny 16-tej robi się ciemno, na nasz stół powracają puzzle oraz gry planszówki. Aktualnie młody jest przeszczęśliwy, gdy ma mamę pod ręką na macie i z ogromną fascynacją i skupieniem oddaje się mieszaniu i wynajdywaniu co ciekawszych kawałków. Lada moment będziemy musieli się przerzucić z puzzli 1000-elementowych na te 6-elementowe, dlatego korzystamy póki możemy. Wkrótce tupot nóżek i lepki rączki małego Inspektora Gadżeta uniemożliwią ukończenie puzzlowej mozaiki 😉
-
Zajęcia dla mam i dzieci
Plusem dużych miast jest spora dostępność różnych knajpek dedykowanych dla mam z dziećmi. W takich miejscach chodzi się bez butów, a w menu zwykle znajdziemy m.in. owsiankę, kakao i kawę zbożową. Natomiast w toalecie możesz trafić na sedes sięgający Ci co najwyżej do połowy łydek. Można załapać się tu na najróżniejsze zajęcia rozwojowe dla dzieciaczków, albo po prostu wpaść, odpocząć i spotkać się z innymi mamami, pozwalając dziecku eksplorować przestrzeń i nawiązywać nowe znajomości.
-
Muzea
Choć nosidełko Tula mamy już kupione, to wciąż czekamy, aż Jasiu będzie mógł do niego bezpiecznie wskoczyć. Wówczas zacznę realizować plan – zwiedzanie miejskich muzeów. Koncept jest taki – bierzemy wózek i idziemy na spacer. Na miejscu, czyli w muzeum Jasiu zmienia środek transportu i przeskakuje do nosidła i razem ze mną kontempluje sztukę. Co z tego wyjdzie – zobaczymy. Na pewno o tym napiszę na fanpage’u 😉